Na dworze mocno wali klara - termometr pokazuje 42 stopnie... wyjście z klimatyzowanego auta to ból dla płuc.
Gdzieś po drodze zajeżdżamy do samotnego monastyru (nie umiem go odnaleźć na mapie) - oprowadza mnie po nim młoda Rosjanka... potem chwilę gawędzę ze starszymi mniszkami - one po serbsku, ja po polsku, a Rosjanka tłumaczy ;)
W okolicach Sremskiej Mitrovicy wymieniamy pieniądze na dinary, po czym wjeżdżamy na autostradę w kierunku Belgradu.