Tankuję jeszcze do pełna przed granicą i wjeżdzamy do Republiki Czeskiej. W mieście rondoland - ronda wybudowane w mniej lub bardziej sensownym miejscu, często w ogóle rond nie przypominające. W końcu stajemy pod Lidlem - pisze co prawda, że można tylko na godzinę, ale kto by się przejmował.
Powoli spacerujemy po starówce - jest pochmurno, szaro i buro, ale przynajmniej nie pada. Kręcimy się trochę po rynku, zwiedzamy kościół św. Wawrzyńca, a potem wspinamy się na górę, pod pałac. Podczas podejścia drogę przebiegają nam dwie sarny. Pałac jest zamknięty i z zewnątrz robi wrażenie mało zadbanego. W fosie znajduje się wybieg dla niedźwiedza - misia jednak nie ma, pewno zapadł w sen. Tłumaczenie napisu przy wybiegu na polski i inne języki jest fatalne, wygląda jak z google...
Czas wracać na parking i ruszać dalej.