Przy wjeździe do Gyor są znaki na Veszprem - cieszę się więc, że jest dobrze. Potem znaki znikają, a my lądujemy na jakiś dziwnych uliczkach. Klnąc, jadę na wyczucie, jakimś cudem docieram do centrum i odnajduję właściwą drogę po drugiej stronie miasta. Z oznaczeniami się nie popisali... a samo miasto ładne dla oka, tylko jak je podziwiać, skoro przyklejam nos do szyby w poszukiwaniu pieprzonych drogowskazów?