Dawna włoska Zara (pozostała w granicach Włoch aż do II wojny światowej, o czym świadczą jeszcze stare studzienki kanalizacyjne) to już inna bajka. Tłok na ulicach, tłok na parkingach (zaparkowaliśmy w wielopoziomowym, niedaleko centrum), tłok na ulicach, luksusowe jachty w porcie, wielkie promy kursujące do Dubrownika, Rijeki i Włoch... promenada z palmami robi dobre wrażenie, ale nie tego szukamy. Na starym mieście w miejscu dawnego rzymskiego forum (zachowało się nieco rzymskich grobowców i tablic) stoi kościół św. Donata z IX wieku. Ma bardzo nietypowy, cylindryczny kształt, a do jego budowy jako fundamentów użyto m.in. elementów forum, więc w środku widać rzymskie kolumny i kawałki tablic z łacińskimi inskrypcjami.
Pozostałe ciekawe kościoły były zamknięte (sjesta?), a wchodzenie na wieżę sobie odpuściliśmy. Nowszą atrakcją są tzw. morskie organy na nabrzeżu - morska woda wpływa do nich i wygrywa specyficzną melodię. Często zagłuszaną przez włoskich turystów, którzy przecież bez jazgotu na pół ulicy nie mogą się obejść...