Z Kotoru w kierunku granicy wracamy drugą stroną Boki (tam normalna droga, nie żadna wąska masakra), ciesząc oczy krajobrazami. Po drodze jeszcze zakupy czarnogórskich i serbskich produktów. W Herceg-Novi parkujemy na tak ostrym zjeździe, że boję się, iż hamulec nie wytrzyma. W samym mieście jest kilka cerkwi (sporo napisów w cyrylicy, narodowościowo dominują tutaj Serbowie), niewielkie stare miasto i kilka tureckich twierdz. Nad morzem ładna promenada z drogimi barami i tłumem turystów.
Przejazd przez granicę bez większych postojów - tylko młoda, ładna chorwacka pograniczniczka z szelmowskim uśmiechem na twarzy kazała mi zakryć gołą klatę za kierownicą :)