Geoblog.pl    Pudelek    Podróże    Południowe Czechy w jarmarkowy czas    Z pewnymi problemami, ale jednak jesteśmy :)
Zwiń mapę
2010
17
gru

Z pewnymi problemami, ale jednak jesteśmy :)

 
Czechy
Czechy, České Budějovice
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 388 km
 
Do Budziejowic dojeżdżamy około 17.30, ale, myśląc, że jestem na innej drodze, ładujemy się w ścisłe centrum miasta (a zaklepana ubytovna jest na przedmieściach). Potem już mi się nic nie zgadza, totalnie nie wiem gdzie jestem i właściwie przez kompletny przypadek odnajduję właściwą drogę. Podjeżdzamy pod noclegownię - ciemno, głucho. Drzwi zamknięte, a na nich kartka, że ubytovna jest czynna do 16! Potem należy dzwonić...

Szkoda, że nie napisali o tym reklamując się w Internecie. Próbujemy najpierw podobijać się do drzwi - zero reakcji. W końcu dzwonię na podany numer - "nie ma takiego numeru...". Szlag! Mam adres innej ubytovni, droższej, w innej części miasta, chyba nie mamy wyboru. Do noclegowni podchodzi jakiś pijaczyna, pytam się go co jest grane. Okazuje się, że też musiał czekać pół godziny, aż recepcjonista dotarł do budynku, a był środek dnia! Kieruje nas na jeszcze inny nocleg, bliższy. Już mam wsiadać do auta, kiedy Regis podaje mi swoją komórkę. "Chyba nie wpisaliśmy dwóch cyfr do numeru, spróbuj teraz...". No i rzeczywiście dodzwaniam się, facet z drugiej strony słuchawki obiecuje się zjawić w ciągu 10 minut.

Nerwowe wyczekiwanie umilane szybkim piwem na chodniku - w końcu zjawia się recepcjonista. Meldujemy się i prowadzi nas do pokoju. Cztery łóżka, szafa, stół i dwa krzesła. Kibel z prysznicem (z którego cieknie na podłogę) na 2 pokoje. Żadnych rewelacji, ale nam rewelacje nie są potrzebne - szkoda tylko, że nie ma telewizora, popatrzyłoby się na czeskie filmy. Przynajmniej kaloryfer jest ciepły. Z mijanych na korytarzach twarzy nielicznych gości wynika, że głównymi nocującymi są pracownicy fizyczni, którzy weekend zaczęli bynajmniej nie na trzeźwo :D.

Pijemy z Piotrkiem na szybko piwo, Teresa przegląda książkę i ruszamy na miasto. Mamy na rynek jakieś 20 minut z buta, fajna trasa przez jakieś podejrzane zadupia. Rynek robi wrażenie, działają jeszcze stragany z grzańcami (jest po 20-tej). Wina mają kapitalne, od razu gęby nam się śmieją. Szukamy jakieś restauracji - wszystkie zawalone! Czesi jak jeden mąż w weekendowe wieczory, zamiast gapić się na durne seriale, spotykają się ze znajomymi w lokalach. Fajny naród. W końcu znajdujemy wolny stolik w jakiejś kawiarni, ale podają też jedzenie, zresztą bardzo smaczne. Teraz szukamy piwiarni - oczywiście też są zawalone. Cudem, po 22, łapiemy kilka wolnych miejsc w lokalu firmowym Pilsnera - parę osób wychodziło do domu, a my to skrzętnie wykorzystaliśmy. Dostajemy piwo w klasycznych, grubych kuflach z rączką. Żyć nie umierać :)

Powrót do ubytovni, piwo przed snem, kąpiel... i tylko, żeby pogoda była jutro lepsza, bo dziś cały dzień było pochmurnie i same szare zdjęcia wyszły.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 11.5% świata (23 państwa)
Zasoby: 379 wpisów379 54 komentarze54 1077 zdjęć1077 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
06.08.2016 - 14.08.2016
 
 
07.08.2014 - 23.08.2014
 
 
10.08.2013 - 25.08.2013