Rano piękne słoneczko (w sumie jak dzień wcześniej), ale mocno wieje - to efekt położenia w pobliżu morza. Przed śniadaniem idziemy na plażę - jakie tutaj pustki, w porównaniu z polskim Bałtykiem. Dokładniej rzecz mówiąc - jesteśmy we dwójkę i tylko na horyzoncie majaczy jakaś rodzina.
Ściągam ubranie i dawaj do wody - nie jest specjalnie ciepła, ale trudno się dziwić. Skakanie przez fale, próba pływania (trzeba przejść kilkaset metrów od brzegu, bo jest płytko) - fajnie jest! Teresa poprzestaje na spacerze.
Potem śniadanie i ruszamy na wspaniałe łotewskie drogi...