Droga upływa przyjemnie do momentu wjazdu na obwodnicę Budapesztu - stajemy tam w ogromnym korku! Na początku mam nadzieję, że szybko się rozrusza, ale przez 2,5 godziny przejeżdżamy ledwie kilka kilometrów. Staję na poboczu za potrzebą i wdrapuję się na najbliższy most, aby zobaczyć, czy coś widać... widać, owszem - tablicę wjazdową do Budapesztu, jeszcze nawet nie dotarliśmy do granic administracyjnych miasta! Korek oczywiście dalej się ciągnie i ciągnie...
Na szczęście jest tutaj jakiś zjazd, więc wybieram tą opcję w ciemno, bo inaczej to mogliśmy na obwodnicy stać i do wieczora! Na najbliższej stacji benzynowej oglądam mapę - naszym celem jest Szeged, ale po drodze chcieliśmy jeszcze zobaczyć Kecskemet, tyle, że przez ten korek nie mamy już szans :(
Równoległą drogą do autostrady M5 docieram do autostrady M6 i cieszę się, że chociaż posuwamy się na południe...