Faktycznie, po kilkunastu kilometrach w jakiejś mieścinie zatrzymuje mnie serbski policjant, ale tylko patrzy i każe jechać dalej...
Szukam stacji benzynowej - niestety, kilka przy drodze jest zamkniętych z powodu awarii. W końcu udaje mi się znaleźć taką, gdzie akceptują euro (marki poszły na łapówkę) - jednak w serbskiej części Bośni jest pod tym względem znacznie lepiej.
Dalsza trasa przez spaloną słońcem Bośnię bez historii - niezła droga, wyludnione wsie ze śladami walk. Granicę z Serbią przekraczam w Zvorniku - tutaj znowu serbski celnik chyba się nudzi, bo karze otworzyć bagażnik.