Granicę przekraczamy na bocznym przejściu - Chorwat trochę się dopytuje, Węgier każe otworzyć bagażnik, ale tylko zerka i jedziemy dalej - z powrotem na Węgrzech.
Mijamy miejsce słynnej bitwy pod Mohaczem - wstęp płatny i to niemało, więc rezygnuję ze wstępu. W samym mieście, które jest zresztą trójjęzyczne (mieszkają tutaj również Niemcy i Chorwaci), wymieniamy walutę i trochę spacerujemy po rozległym rynku.