Z Gamzigradu musimy się trochę cofnąć nad jezioro Borsko - mieści się tam kemping, jedyny w okolicy. Kręta droga doprowadza nas faktycznie nad sztuczny zbiornik - kemping jest mocno swojski. Sami Serbowie, same stałe domki zbudowane z czego popadnie. Ludzie przyjeżdżają tutaj co roku, ci sami.
Wzbudzamy małą sensację. Innych namiotów nie ma (ponoć kilka dni wcześniej była grupa Czechów), miejsce pod nie to właściwie droga żwirkowa :D Kible zasyfione, kilka na Małysza - ale męskie czystsze od damskich. Prysznic ekstra płatny, ale trzeba się zmyć po pocie z całego upalnego dnia.
Ogólnie to fajnie tutaj, ale nie wiem co robiłbym tam przez kilka dni. Idziemy na spacer wzdłuż jeziora, znajdujemy jedyną otwartą jeszcze restaurację. W TV leci bułgarska telewizja, pokazują prognozę pogody na najbliższe dni - dalej upały.
Po zmroku wskakuję jeszcze na waleta do wody przy akompaniamencie serbskiego umcy-umcy puszczanego z telefonów jakiś młodzieńców. Woda boska!