Rano, po śniadaniu (obfite, szwedzki stół) dokańczamy zwiedzanie cerkwi, choć nie tak dokładnie, bo trwa tam nabożeństwo. Kompleks powstał w XII wieku i czuć tutaj historię pełną gębą :) Nie dziwi mnie wpisanie jej na listę UNESCO.
Autem wracamy do doliny Ibaru i po godzinie jesteśmy w Nowym Pazarze - mieście bardzo nie-serbskim, gdyż większość stanowią tu muzułmanie. To widać - wszędzie sterczą minarety, na ulicach chaos, brud i ogólne zamieszanie. Taki przedsmak tego, co będzie za kilka dni ;) Nie są to jednak Albańczycy, lecz Boszniacy - Słowianie, którzy w czasach tureckich przeszli na islam. To oni stanowią liczną część mieszkańców regionu Sandżak, w którym jesteśmy (część należy do Czarnogóry), oni też stanowią muzułmańską ludność Bośni i Hercegowiny.
Jakby na przekór temu w okolicy pełno zabytków prawosławnych - niedaleko centrum, na niewielkim wzgórzu, stoi Petrova crkva - kamienna cerkiew z VII-VIII wieku, uchodząca za najstarszą w Serbii, a nawet i Bałkanach.
Mamy szczęście, bo akurat mnich mieszkający w pobliżu otworzył drzwi dla jakiejś serbskiej rodziny, więc zwiedzamy i my tchnące tajemniczością wnętrza słabo oświetlone promieniami wpadającymi przez małe okienka. Obok świątyni jest cmentarz z grobami znacznie już młodszymi.