Z Butrintu jedziemy początkowo w kierunku granicy greckiej - to taki rekonesans przed jutrem... droga pozbawiona jest kompletnie drogowskazów, w dodatku szybko z dziurawego asfaltu zmienia się w szutrówkę. Przed wyjazdem oglądałem filmik z tego odcinka, więc wiem gdzie mniej więcej jechać, ale i tak klimat zmienia się zdecydowanie ;)
Zakurzeni, wytrzęsieni wyjeżdżamy na świetnej jakości asfaltówce, kilka km od przejścia - zawracamy więc w drugą stronę... po kilkudziesięciu minutach znów odbijamy na boczne drogi, mijamy zaporę wodną, gdzie płacimy drobną opłatę za wjazd i modlimy się aby nic nie jechało z przeciwka... potem zostaje jeszcze znaleźć jakieś miejsce parkingowe wśród licznych aut i autokarów i możemy podziwiać lokalną atrakcję - Syri i kaltër, czyli tzw. Błękitne Oko.
To bulgoczące, kolorowe źródło wypływające z dna rzeki, sprawiające wrażenie termalnego, ale w rzeczywistości ma stałą temperaturę około 10 stopni. W dzisiejszym upale - szok termalny kompletny! Wokół pełno ludzi, robią zdjęcia, kąpią się ci odważniejsi, krzyki, piski... stragany niczym z Krupówek, komercja. Idziemy kawałek dalej do restauracji nad rzeką, zamawiamy jakieś sałatki, ale obsługa już rozpieszczona, zamówienie nie do końca się zgadza z tym co przynieśli... Odwiedzi to miejsce fajnie, ale uciec szybko też.
W drodze powrotnej próbuję jeszcze bezskotecznie znaleźć cerkiew w Mesopotan, a także znowu mijamy zawaloną autami Sarandę. Co ludzie widzą w tym miejscu?
W Ksamil schłodzenie na kempingu, potem, podobnie jak wczoraj, wyjście do centrum na kolację. Sympatycznie, smacznie, ceny nie za wysokie.