Rano na kempingu budzi nas... deszcz! Zjawisko dawno już nie widziane! Szybko jednak przestaje i po śniadaniu nie ma po nim śladu. Zwiedzamy jeszcze raz Berat - tym razem m.in. meczet, do którego Teresa nie chce wchodzić, lecz ja jak najbardziej. Pan opiekun mieszaniną albańskiego i włoskiego opisuje co gdzie jest, pozwala wejść na piętro kobiecie i w ogóle jest miły.
Generalnie miasto jest bardzo malownicze i żal byłoby to niego nie zajrzeć!