Przekroczenie granicy bezproblemowe, choć widać było, jak Serbowie czepią jakiś cudzoziemców. Pierwsze kilkadziesiąt kilometrów to boczna, rezerwowa droga, gdyż trwa budowa autostrady do samego przejścia. Na starą autobanę wjeżdżamy pod Niszem - stąd idzie już szybko.
Nie chcemy jednak jechać od razu do stolicy, więc odbijamy w połowie drogi do monastyru Rawanica (kilkanaście km od autostrady). Przy okazji psuje się pogoda, zaczyna siąpić.
Monastyr był klasztorem obronnym, założono go w XIV wieku. Znajdują się w nim szczątki św. Łazarza, który zginął w bitwie na Kosowym Polu. Udaje mi się też zrobić zdjęcie fresków, zanim dostaję opieprz :)
Powrót do autostradę, dalsza droga bez sensacji, nie licząc wzmożonego ruchu zachodnioeuropejskich Turków. Na bramkach pod Belgradem schodzi nam ze 15-20 minut.