W Belgradzie nocujemy w znanym nam hostelu obok głównego dworca kolejowego, więc nie mam tym razem problemów ze znalezieniem parkingu (rok wcześniej prawie dostałem mandat). Hostel leży na 7 czy 8 piętrze, winda ledwo działa (gaśnie światło podczas jazdy), a w pokoju połowa rzeczy się rozpada, jednak ma swój klimat ;)
Niedaleko jest fajny park, gdzie między żulikami pijemy piwo i konsumujemy serbskiego hamburgera - czyli pljeskavicę w bułce :) Pychota. Robimy jeszcze spacer głównym deptakiem do twierdzy, po niej również trochę sobie chodzimy, obserwując nocny Dunaj i Sawę.
Kolacja - w restauracji ?, mieszczącej się w pobliżu cerkwi patriarchalnej. Też już tu byliśmy przed rokiem - nie jest za tanio, ale bardzo smacznie!