Ostatni dzień na Bałkanach (ale nie ostatni wyjazdu). Rano idę na spacer z aparatem - włóczę się m.in. przy ruinach sztabu generalnego (zniszczonych przez NATO w 1999 roku), obok pałacu prezydenckiego, gdzie jest mała zmiana warty oraz przy jakimś Rosyjskim Centrum Kultury.
Potem psuje się pogoda, więc myślimy co dalej... w końcu zamiast monastyrów Fruskiej Góry postanawiamy zajrzeć do Muzeum Historii Jugosławii, które kiedyś chcieliśmy odwiedzić, ale nie zdążyliśmy.
Otwarty jest tylko Dom Kwiatów, gdzie spoczywa marszałek Tito wraz z żoną - to jednocześnie wielki zbiór przedmiotów osobistych oraz prezentów, które otrzymał w czasie swoich rządów. Ogólnie - ciekawe, ale dla fanów. Aha - ciężko było nam trafić i najpierw długo jeździliśmy po pobliskiej dzielnicy dyplomatycznej.
Pogoda siada już zupełnie, więc z Belgradu wyjeżdżamy w ulewie... na autostradowych parkingach ciężko zaparkować i skorzystać z kibla, bo wszystko jest zawalone Turkami i Kurdami :|