W Sátoraljaújhely wchodzimy do osobowego i dojeżdzamy do Szerencs. Tam przesiadka na IC - pierwszy raz jadę IC, ale biorąc pod uwagę, że róznica w cenie między osobowym a IC wynosiła aż 2,5 złotego to trudno się nie zdecydować :)
w Debreczynie udajemy się do miejsca, które w necie oznaczono jako hostel. W recepcji facet ni słowa w innym języku niż węgierski - twierdzi, że tu hostelu nie ma tylko, tylko kolegium (cokolwiek to znaczy), noclegów nie ma i kropka. Pozostaje chyba wrócić na dworzec i tam spać na ławce. W końcu jednak, dowiedziawszy się, że to tylko 1 noc, dostajemy jakiś ciasny pokoik (ale z łazienką), za kratkami :D kiedy robi się ciemno wychodzimy pospacerować po mieście (ładna, secesyjna zabudowa z Wielkim Kościołem Ewangelickim na czele), coś zjeść i napić się piwa :) w centrum jest w dodatku jakiś festyn.