Z Debreczyna do granicznego Valea lui Mihai (węg. Érmihályfalva - niemal 90% to Węgrzy, efekt sztucznej granicy po podziale w Trianion) jeżdzą 3 pociągi "małego ruchu granicznego". Ruszamy tym około 11 - pociąg jedzie w połowie pełny, ale na ostatniej, węgierskiej stacji granicznej pustoszeje. Okazuje się, ze przez granicę przejeżdzamy tylko my! Kontrola paszportowa (zapomniałem, że Rumunia jeszcze nie weszła do Schengen) i po 13 (przestawienie zegarków o godzinę do przodu) wjeżdzamy na Rumunię :) mam ciarki na skórze, jak zawsze gdy udaje mi się spełnić swoje marzenie.
W Valea lui Mihai nasz pociąg ma 20 minut postoju - wyskakuję (po sprawdzeniu dokumentów przez Rumuna) na stację kupić już rumuńskie bilety do Oradei. Pani na dworcu bardzo sympatyczna, pomocna, nie ma problemu z dogadaniem się (ćwiczyłem rumuńskie zwroty przed wyjazdem :D). Kupuję dwa bilety - tym razem jedziemy jako pośpieszny (jedyny zresztą raz w Rumunii).