Rano nie pada, ładna pogoda - bardzo nas to cieszy. Wracamy na dworzec autobusowy szukając przystanku do Breistein, gdzie mamy kemping. Nigdzie go nie ma, gdyż jest jakiś remont a rozkład jazdy, ściągnięty przed wylotem z netu okazuje się nieaktualny! Widać, że i w Norwegii może być burdel.
W końcu znajdujemy go przez przypadek i z jedną przesiadką docieramy do Breistein - niewielkiej miejscowości nad fjordem. Najpierw zajeżdzamy za daleko, ale po nawrocie autobusu kierowca pokazuje nam własciwy przystanek.
Kemping położony jest koło stadniny koni. Masę domków, niewiele miejsca na namioty, ale jest równo i czysto. W repecji można zrobić podstawowe zakupy (wrzątek za darmo), są jednak problemy z ciepłą wodą - wrzucać monetę a i tak nie zawsze leci.