Do Lom docieramy o 1.30. Jest pusto i cicho, nieliczni pasażerowie rozchodzą się po okolicy. Znajdujemy dwie sympatyczne ławki pod supermarketem, osłonięte od wiatru i ewentualnego deszczu. Wyciągami śpiwory i do snu - śpi mi się bardzo dobrze. Budzę się około 6 i idę na spacer po okolicy - w pobliżu jest śliczny kościół klepkowy. Nagle ktoś na mnie trąbi - mija mnie samochód na opolskich rejestracjach! Znajomi? Nikt się nie zatrzymuje, jadą dalej, więc po co trąbią?
O 8 idziemy na przystanek - okazuje się, że ktoś rozbił namiot tuż obok parkingu. Przyjeżdza autobus i ruszamy w kierunku schroniska Spiterstulen, w górach Jotunheimen.