Autobus podwiózł nas do schroniska Spiterstulen, znajdującego się w dolinie Visdalen. Piękna, bezleśna okolica, czułem się jak w bajce, zupełnie inny górski krajobraz niż w Polsce. Rozbiliśmy namiot w pobliżu schroniska, ale za rzeczką Visą (ze specjalnie zamykanym mostkiem, aby nie przechodziły przez niego owce) - oprócz nas kilkanaście namiotów. W cenie noclegu jest dostęp do pryszniców i toalet - jedne są za rzeczką, bardziej komfortowe, drugie niedaleko nas - bardziej przypominają rząd wychodków i dość ostro z nich śmierdzi. Nie ma problemów z ciepłą wodą, do kibli przylega spora jadalnia ze stołami, ławkami, gniazdkami oraz dwoma czy trzema kuchenkami elektrycznymi. Można było też spać na dziko w odległości kilkuset metrów od schroniska i też z tego korzystać, ale cena nie była wygórowana a nie chciało nam się za daleko chodzić.
Zaczęło lekko padać, więc położylismy się zdrzemnąć, ale już po chwili obudziły mnie owce i upał. Przeszliśmy się więc na rozruch doliną Visadalen, wzdłuż lodowców - przepiękne widoki!