Dzień zaczęliśmy od wizyty w norweskim parlamencie - oczywiście musiałem się wyróżnić, bo usiadłem na miejscu dla posłów i pogonił mnie strażnik :D potem popłyneliśmy taksówką wodną na półwyp Bydgoy, gdzie w Muzeum Łodzi Wikingów Teresa kupiła kilka fachowych książek. Jest piękna pogoda, jaka szkoda, że nie było takiej, kiedy zwiedzaliśmy skansen kilkanaście dni temu...
po południu jemy obiad w chińskiej restauracji na głównym dworcu - wybrałem piekielnie ostre danie (ale przynajmniej nie miałem tybetańskiej koszulki :P). Potem trzeba wrócić na kemping, spakować się i wieczorem, po 21, wracamy na dworzec, aby w poczekalni przeczekać do 5 rano, kiedy będzie autobus na lotnisko.