Wracamy znowu przez Słowenię (na szczęście pogranicznicy nie próbują sprawdzać, czy ilość wwożonego alkoholu mieści się w norma) - tankuję do pełna (benzyna jest tańsza), a w Lendavie robimy zakupy za euro. Ku mojej radości sprzedają tutaj też znakomite czarnogórskie i serbskie piwa, więc od razu biorę większy zapas.
Na Węgry wjeżdżamy już o zmierzchu - zaczyna znowu lać!