Salacgrīva to miasteczko nad morzem (tutaj uchodzi Salaca), kilka kilometrów od naszego kempingu, kilkanaście od Estonii - jest tutaj niewielki port, kościół ewangelicki, cerkiew, kilka radzieckich bloków, dwa supermarkety (zakupy!) i kilka knajp, z których jedna, ustylizowana na karczmę rybacką, wydaje się sympatyczna.
Ceny, w porównaniu z kempingiem, są o 1/3 niższe, więc pałaszujemy z apetytem. A potem wyjątkowo wcześnie, bo przed 19-tą, wracamy na kemping. Wieczór spędzamy na plaży (widać, że nad Estonią leje) i jeszcze zamawiamy sobie po piwku w pensjonatowym barze.