Rano robimy jeszcze ostatnie macedońskie zakupy - tutaj nie mamy żadnych problemów z kupieniem piwa w butelkach, pani informuje mnie, że tylko Skopsko liczy kaucję za flaszkę, pozostałe nie... to czemu w Strudze i Ochrydzie mówili inaczej?
Na rogatkach stolicy tankujemy trochę paliwa - trochę, bo w Kosowie jest taniej. Bez problemu przyjmują euro.
Ze Skopje do granicy jest rzut beretem, może z 20 km - wojskowy gazik na polskich numerach jest dowodem, że się zbliżamy.
Żeby wjechać do Kosowa potrzebne jest dodatkowe ubezpieczenie - nigdzie jednak nie widzę budynku, gdzie mogę go zakupić. Dopiero podając paszport pogranicznik wskazuje mi budkę ze słabym napisem - płacę 30 euro, odzyskuję "aresztowany" paszport i wjeżdżamy do najmłodszego państwa Europy, jak chcą niektórzy, albo serbskiej prowincji, jak chcą drudzy.