Prisztina uchodzi za jedną z najbrzydszych stolic Europy (zakładając, że Kosowo ta państwo ;) ). Nie mamy więc ani chęci ani czasu do niej wjeżdżać, więc kierujemy się na niezłej jakości obwodnicę - ruch duży, ale tragedii nie ma, z wyjątkiem kilku dziwnych skrzyżowań, gdzie nie wiadomo kto ma pierwszeństwo. Czasem staję na środku, ale wszyscy cierpliwie czekają, nikt nie trąbi...
Tylko z daleka widzimy brzydkie blokowiska otaczające miasto - kierujemy się na Pec. Co ciekawe, przez kilkadziesiąt kilometrów jedziemy dwupasmową drogą o standardzie autostrady (nie licząc mijanych wozów konnych :D ), której nie ma na żadnej mapie. Następnie droga się zwęża, jednak maleje ruch i jedzie się dobrze. Mijamy kolejne pomniki UCK (często są na nich nie tylko bojownicy ale i kobiety i dzieci), mija nas jadący jak szalony wóz unijny... jak widać, władza z każdego robi bohatera stojącego poza prawem...