Naszym dzisiejszym celem jest Feketić, a właściwie Bácsfeketehegy, bo dominują Węgrzy. Wioska podobna do innych, trzy kościoły (o dziwo nie ma cerkwi), kilka sklepów (w tym supermarket). I kemping. Sympatyczny, kilometr od wjazdu na autostradę. Zacieniony, pusty - oprócz nas tylko kamper Holendrów. Na przeciwko kempingu, za ulicą, restauracja. Ceny umiarkowane, jedzenie smaczne. Z kelnerem kilku mężczyzn rozmawia po węgiersku - myślałem, że to miejscowi, ale okazują się być... kosowskimi Albańczykami, którzy pracują od kilku miesięcy na Węgrzech i nauczyli się trochę języka. Podziwiam ich, węgierski jest przecież cholernie trudny!