Brak winietki na granicy pokomplikował sytuację...
Planowana jaskinia Magura odpadała - brak czasu. Droga z Kuli na Bełogradczik początkowo była fatalna - koleiny takie, że szło auto zawiesić. Prędkość 20-40 km/h... Potem nawierzchnia się poprawia, ale za to okolice wyglądają jak po działaniach wojennych - spalone, zrujnowane domy, opuszczone wioski, w których jedynymi mieszkańcami są chyba Cyganie. To najbiedniejsza część Bułgarii, kto żyw to stąd ucieka.
Sam Bełogradczik jest pięknie położony między górami Starej Płaniny, ale w centrum też straszą rozwalone budynki. Pytam się miejscowego o "kaleto" - ten wskazuje nam drogę i wspinamy się autem nad miasto.
Twierdza, której korzenie sięgają antyku, przyklejona jest do widokowych, czerwonych skał. W dolnej części trochę turystów, w górnej jesteśmy praktycznie sami, bo ludzie nie dają rady w tym upale wleźć po schodach. Skały ciągną się kilometrami wzdłuż i wszerz, jak okiem sięgnąć.
Te piękne widoki mąci mi jedynie fakt, że teraz przed nami kilkaset kilometrów drogi...