We wtorek rano wstaję, zakładam strój i biegnę do monastyru, zobaczyć czy już otwarty - jest, są też pierwsi turyści. Wracam więc i razem z Teresą idziemy zobaczyć to cudo na spokojnie.
Z zewnątrz może nie imponuje, ale wewnętrzny dziedziniec z cerkwią potrafi wprawić w zachwyt! Obiekt jest piękny, nie dziwi wpisanie na listę UNESCO. Przepiękne freski zewnętrzne, szkoda, że w cerkwi nie można robić zdjęć. W środku świątyni spoczywa serce cara Borysa III, który zmarł w 1943 roku krótko po spotkaniu z Hitlerem - ten ukochany przez naród monarcha został tu pochowany, ale już rok później komuniści wyciągnęli zwłoki i zakopali na dziedzińcu pałacu w Sofii. Potem znowu je gdzieś przenieśli i zaginęły, odnaleziono tylko serce, które na powrót złożono w cerkwi. Podobno dalej bije...
Turystów jeszcze nie ma za dużo, dopiero dowiezą ich autokarami, ale wtedy to już nas nie będzie :)