Pierwszą większą miejscowością na serbskiej ziemi jest miasto Pirot. Chcemy tutaj wymienić walutę, bo kursy na granicy były zbójeckie. Przez przypadek objawia się też ładny zamek, górujący nad drogą. Obok zamku nieczynny od dawna basen, pewnie jeszcze z czasów Tito.
Gdy robią zdjęcia przychodzi wystraszona Teresa i mówi, że wokół naszego auta kręci się policja. Hmmm, nie widziałem zakazu parkowania, więc nie wiem o co chodzi. Chyba jednak byli zwyczajnie zaciekawieni autem na polskich blachach, bo gdy przyszliśmy do wozu to już ich nie było - wlepiali mandat komuś innemu ;)