Po nocnych przygodach i próbie porannej kąpieli mamy dość pluskania się w tym miejscu. Dobrze, że tylko dwie noce mamy tutaj nocować!
Po śniadaniu jedziemy z powrotem do Durres, tym razem na zwiedzanie. A jest co zobaczyć - podobno największy amfiteatr na Bałkanach, odkryty przypadkowo w latach 60. XX wieku, resztki bizantyjskiego forum, weneckie mury i baszty... Wszystko to między współczesną zabudową.
Miasto oczywiście jest zaniedbane - jak to w Albanii. Ale nam się to podoba :) Specyficzna mieszanka antyczno-bałkańsko-włoska (pozostało sporo budynków z okresu międzywojennego, kiedy budowali tu Italiańcy). Tylko upał wykańcza... jemy lody, daje się owachlować pani w sklepie ;), patrzymy nawet na plażę - ale ta w centrum zasyfiona i bez grama cienia. A te dalsze zapewne zawalone ludźmi. Na szczęście można wrócić do klimatyzowanego samochodu :)