Po zjeździe z przełęczy skręcamy w boczną drogę, wąską, ale asfaltową. Kończy się parkingiem, gdzie płacimy jakieś grosze... następnie ze dwa kilometry wyboistą dróżką wzdłuż morza schodzimy do pięknej, pocztówkowej plaży Gjipe, uważanej za jedną z najładniejszych w kraju.
Ten piękny obrazek psuje kilka terenówek na polskich blachach - czy niektórzy muszą wszędzie wjechać swoimi smrodami? Ale trudno, i tak jest ładnie.
Teresa chowa się w cieniu, ja po gorrrrącym piasku idę wziąć kąpiel - woda zupa i niesamowicie przejrzysta :)
Po powrocie na parking zaglądam jeszcze do pobliskiego monastyru, który jednak jest kompletnie rozwalony z okresu rządów komunistów.