Wracając w stronę albańskiej granicy odbijam w pasmo gór Zagori. Po kilkunastu kilometrach parkuję w wiosce Monodendri... ponieważ Teresa jest zmęczona i zostaje w aucie na rekonesans ruszam sam. Miejscowość pełna jest starych, kamiennych domów, zwieńczonych szarymi dachami.
Jednak największą atrakcją jest monastyr nad przepaścią, skąd jest kapitalny widok na wąwóz Vikos, jeden z najgłębszych na świecie. Stojąc w punkcie widokowym czuje się tą przestrzeń i wiatr targający włosy... warto tutaj przyjechać choćby dla tych obrazków - od wioski do monastyru idzie się za drogowskazami jakieś 20 minut.
Na granicy albańskiej żadnych problemów - odprawy idą w miarę sprawnie. Wracając do Ksamil, już w lekko zapadających ciemnościach, kończy nam się woda. Staję więc przy przydrożnych sprzedawcach, ale wody nie mają, za to rakiję owszem. Wracam więc do wozu z litrem wysokoprocentowego swojskiego trunku :D