Jedzie się świetnie, ale świadomość, że jeszcze kupa drogi przed nami trochę obciąża umysł. Przed granicą staję tylko dwa razy: przy jakimś lasku, aby podziwiać widoki (lasy to w Mołdawii rzadkość) i już niedaleko przejścia przy ciekawym pomniku upamiętniającym radziecką operację wojskową z sierpnia 1944 roku.
Tablica informuje o mogile nieznanego żołnierza, a kiedyś musiał tu płonąć ogień, nie taki wieczny jak widać.
Płaskorzeźba z obrażoną facjatą sołdata została kilka lat temu odnowiona. Czyli dokładnie odwrotnie niż nad Wisłą. Wspinam się na górę - chodniczek prowadzi wzdłuż pozostałości okopów i kończy się pod sterczącym dumnie na postumencie czołgiem T-34. Lufę wycelował gdzieś w kierunku Rumunii.
Z nieba leje się żar... ciekawe ile znowu zabawimy na granicy??