Plan na dziś zakłada, że chcemy dotrzeć do Siedmiogrodu. Na zegarku 16-ta, czyli teoretycznie jeszcze pora młoda (nie to, co jadąc na Kiszyniów!), ale wiem, że lekko nie będzie!
Mkniemy przez okolice zmęczone upałami - trawa żółta, rzeki zamieniły się w małe strumyczki. Po płaskich terenach historycznej Mołdawii przyszła pora na przejazd przez Karpaty (góry Vrancea), który nie nastręcza większych problemów, bo jest nowy asfalt, jednak droga kręta, więc jedzie się dość wolno. Zakładamy, że dzisiejszą noc możemy spędzić w aucie lub na dziko, więc w jakiejś zapomnianej osadzie kupujemy baniak wody i drobne przekąski na kolację. Wygląda na to, że dziś może być jeden z tych nielicznych dni, kiedy nie zjemy ciepłego posiłku...
Wreszcie jest Siedmiogród - robi się znów płasko, bo wjechaliśmy do doliny, lecz i nawierzchnia gorsza. W pierwszej wiosce (Ojdula, węg. Ozdola - mieszkają tam prawie sami Węgrzy) blokuje nas stado niesfornego bydła spędzanego na noc do zagród ;). Panowie z "obsługi" zupełnie sobie z nim nie radzą, bo zwierzaki robią co chcą.