Raźno ruszamy w kierunku przystanku, po drodze robiąc zakupy w niewielkim sklepiku. Przystanek pomaga nam znaleźć pewien pan, który nawet podwozi nas samochodem, żebyśmy na pewno trafili :)
Centrum Braşova to głównie secesja - deptak, rynek, mnóstwo knajp i restauracji oraz sporo turystów. Głowna atrakcja to Czarny Kościół (Schwarze Kirche), określany jako największa gotycka świątynia między Wiedniem a Stambułem. Oprócz tego zaglądamy do Muzeum Twierdzy, na niemiecki cmentarz wojenny z I wojny światowej oraz kościół św. Mikołaja w dzielnicy Schei. Zaczyna się psuć pogoda i kiedy przechodzimy wąską uliczką wzdłuż murów miejskich niebo spada nam na głowy.
Chronimy się w knajpie w jednej z baszt - po chwili spod parasola trzeba się przenieść do środka, bo leje tak intensywnie, że wszystko przecieka. W środku niemiła niespodzianka - nie ma piwa lanego (było tylko na zewnątrz). Muszę kupić Carlsberga - szkoda, bo za granicą zawsze piję miejscowe piwa, Carlsberga mogę się napić u siebie.
Po dwóch godzinach przestaje lać, więc wychodzimy na dwór (w knajpie zostawiam okulary :(). Robimy zakupy i wracamy na kemping, jeszcze trochę piwkowania w restauracji oraz na samym kempingu (jest zadaszone miejsce pod grill).