Dzień lenistwa. Pociąg powrotny do granicy mieliśmy dopiero przed północą, więc w ciągu łaziliśmy po mieście generalnie bez celu, kupując pamiątki do domu. Po obiedzie poszliśmy na basen (pierwszy raz w ciągu dnia, bo zawsze chodziliśmy rano) - upał był taki duży, że nawet stojąc po kark w wodzie nie szło wytrzymać, gdyż paliło niemiłosiernie. Wieczorem pakowanie i idziemy na dworzec - tam kilkanaście innych osób.
Pociąg przyjeżdza tuż przed północą - nasz przedział prawie pełny. Budzę jakiegoś faceta, bo rozłożył się w poprzek - nie jest zadowolony z tego powodu. Pozostali podróżni wyglądają na robotników, wracających z Bukaresztu na weekend do domu. Cóż, damy radę, tylko noc chyba znowu będzie dla mnie nieprzespana.