Tym razem żaden grajek nie zabawiał nas udawaniem Jacksona na korytarzu - było spokojniej, więc nawet chwilę spałem. W Cluju znowu postój - budki na peronie są zamknięte, więc kupuję piwo w dworcowym barze, pełnym ludzi. Przed Oradeą wstaje słońce, w Valea lui Mihai jesteśmy około 7 rano, mamy godzinę czasu na pociąg do Debreczyna.
Składam wizytę w miejscowym kibelku - zapach zwala z nóg. Po załatwieniu sprawy wychodzę i szukam jakiegoś kranu - jest, ale nie działa. I nagle kasjerka wychodzi ze stacji z miseczką wody, abym mógł się umyć - normalnie szok. Gdzie tam im do "uprzejmości" z PKP...