W Debreczynie mamy dwie godziny czasu - najpierw idę znaleźć kantor. Nie jest łatwo, ale w końcu udaje mi się zamienić trochę euro i resztę lei. Potem kupuję bilety do Sarospatak - krążę między jednym okienkiem a drugim, ale w końcu mam bilet na IC. Klimatyzacja, wygoda, przesiadka w Szerencs i wysiadamy w Sarospatak. Do kompleksu basenów termalnych znowu trzeba iść piechotą z pół godziny w upale. Przy basenach jest kemping - cholernie zatłoczony, hałaśliwy, prawie nie ma trawy, wszystko zryte. Większość to Polacy, wszędzie "k...a" i "ch...j". Na szczęście obok jest drugi kemping - cichy, nieco tańszy, jest miejsce.
Po 16 idziemy na baseny termalne - wreszcie relaks i odpoczynek. Wieczorem spacer do centrum miasta w poszukiwaniu jakiegoś lokalu - znajdujemy go... obok kempingu :D Leją piwo w grubym szkle - jest dobrze. Potem przychodzi ostra burza, ale generalnie teraz to nam może naskoczyć.